Przystępna cenowo koreańska pielęgnacja
Kilka tygodni temu pisałam o tym, jak wydałam fortunę na japońskie kosmetyki (tu cały artykuł). Po tym wpisie dostałam od Was sporo wiadomości, z prośbą o tańsze odpowiedniki. W końcu nie każdy, tak jak na nosi na co dzień ciężki makijaż. Również młodsze dziewczyny nie muszą od razu „wyjeżdżać z armatami” na swoją świeżą skórę. No i są też panie o zupełnie normalnej (a nie skłonnej do przesuszeń) skórze. Dlatego we współpracy ze sklepem Beautikon.com przygotowałam dla Was wybór kilku bardzo fajnych produktów w przystępnych cenach, a do tego 10% zniżkę na produkty marki It’s Skin na hasło BTKC-PEDANTULA (zniżka działa do 27.04).
Oto co polecam Wam najbardziej:
Coś do nawilżenia i odżywienia
Collagen Nutrition Cream i Collagen Nutrition Eye Cream
Genialnie nawilża i odżywia zwłaszcza dojrzałą skórę. Można go używać i na dzień, pod makijaż i na noc. Teraz kiedy jest cieplej mam wrażenie, że dla cery normalnej może być troszkę za „bogaty” na rano, chociaż ja nadal go używam, bo w moją cerę wszystko wsiąka jak w gąbkę. Pierwsze wrażenie to gładka, nawilżona i odżywiona skóra, ale po kilku tygodniach używania mam wrażenie, że skóra jest w lepszej kondycji, jakby bardziej zwarta, elastyczna. Jeden słoiczek kremu wystarcza na około miesiąc.
Krem pod oczy polubiłam od pierwszego użycia, bo jest chłodny… Nie mam pojęcia jak to działa, ale mam wrażenie, jakby ktoś mi przykładał pod oczy chłodne opuszki palców. To bardzo miłe uczucie. Podobnie jak krem do twarzy ten także mocno nawilża i może właśnie to nawilżenie sprawia, że moje kurze łapki wydają się płytsze.
Coś do oczyszczenia
Mangowhite Cleansing Gel i Mangowhite Peeling Gel
Pianka do czyszczenia i peeling, które doskonale przygotowują skórę do dalszej pielęgnacji. Oczyszczanie pianką polecam każdemu, nawet w te dni, kiedy nie nakładacie makijażu. Piankę zmywam zawsze ręczniczkiem, którego używam wyłącznie do twarzy. Pianka bardzo skutecznie usuwa ze skóry ślady całego dnia. Wystarczy dosłownie odrobina wielkości ziarnka groszku, którą spieniamy i nakładamy na buzię. Zawarte w piance ziarenka cudownie i lekko drapią skórę. Po dłuższym stosowaniu skóra jest świetlista, odświeżona. Ja co prawda nie mam problemów z „trudną” skórą, ale podobno bardzo pomaga również w takich przypadkach.
Peeling to kolejny krok, by usunąć ślady dnia i wszystkiego, co się na skórze dzieje. Jestem bardzo ostrożna przy samodzielnie używanych kosmetykach peelingujących, bo panicznie boję się podrażnień skóry. W przypadku tego peelingu nic takiego się nie dzieje – nie jest agresywny, za to delikatnie usuwa martwy naskórek. Skóra staje się wyraźnie gładsza, odświeżona i miękka. Muszę przyznać, że efekt jest podobny to peelingu wykonywanego w gabinecie kosmetycznym. I to super okazja do porządnego wymasowania twarzy, pamiętajcie jednak, by bardzo dokładnie usunąć wszelkie resztki kosmetyku ze skóry.
Zarówno żel jak i peeling są bardzo, bardzo wydajne. Po miesiącu używania mam wrażenie, że na tych opakowaniach „dociągnę” do końca roku!
Coś do pielęgnacji
Ponieważ zwykle używam kremów o dość ciężkiej konsystencji staram się zawsze wybrać lżejsze serum. Wierzę w moc witaminy C, więc wybór był prosty. W ofercie Beauticon.com znajdziecie duży wybór różnego rodzaju serum, m.in regenerująco – naprawcze Serum na bazie drożdży oraz głęboko nawilżający krem wodny czyli Serum ze śnieżnego grzyba. Te dwa czekają jeszcze na swoją kolej, bo stwierdziłam, że witaminowe serum, które choć ma bardzo lekką konsystencję i pięknie nawilża skórę będzie idealne na wiosnę. Po kilku tygodniach używania powoli zaczyna się pojawiać również efekt rozjaśnienia przebarwień skóry (u mnie są to bardzo delikatne przebarwienia od nadmiaru słońca, jednak trochę je widać). I może nie powinnam tego pisać o kosmetyku, ale pachnie jak… Limoncello… Mniam!
Coś do wyrównania kolorytu skóry
Krem BB z z ekstraktem ze śluzu ślimaka
Kiedy nie nagrywam „Misji ratunkowej” czy „Pedantuli”, ale mam jakieś spotkania na mieście rezygnuję z ciężkiego makijażu, ale lubię delikatnie pokreślić oczy, usta i policzki. No i bez wyrównania kolorytu skóry się nie obejdzie. Mam również skłonność do czerwienienia się w momencie większych emocji, więc wolę też lekko się pomalować, żeby nie „spiec raka” w towarzystwie 🙂 Będę szczera: kiedy malowałam się kremem pierwszy raz to… zamarłam. Nałożyłam go na buzię i wydał mi się brunatny… Na szczęście się nie poddałam, cierpliwie wklepałam go w skórę i efekt był świetny. A musicie wiedzieć, że zaczęłam go używać w czasie wyjazdu na narty – malowałam się wieczorem, po całym dniu na słońcu i wietrze, więc moja cera nie była w najlepszej kondycji. Krem pięknie wyrówniuje koloryt, nawilża i jakby „uspokaja” skórę. Mam wrażenie, że „wsiąka” w nią, nie tworzy takiej wyraźnej warstwy, a mnie to bardzo odpowiada. Nie jest tani, ale jest bardzo wydajny, więc sądzę, że wystarczy mi na długo. I co ważne: nawet kiedy mam go na twarzy cały dzień nie powoduje wysuszenia. Ważna uwaga: jeśli lubicie matowe wykończenie to krem trzeba lekko przypudrować.
Coś by dodać koloru
Lubię malować się palcami i lubię mieszać zastosowanie różnych kolorowych kosmetyków: szminka zamiast różu, cienie do powiek na brwi, puder brązujący zamiast cienia. Dlatego jeden kosmetyk, który jest jednocześnie szminką i różem bardzo mi odpowiada. Ja wybrałam odcień dusty rose, ale wybór kolorów jest spory. Używam go jako bazy do neutralnego błyszczyka (puder nadaje kolor, a błyszczyk efekt wilgotnych ust) oraz na policzki zamiast różu. Trzeba jedynie nauczyć się odpowiednio go dawkować, zwłaszcza na policzkach, żeby nie przedobrzyć z kolorem.
Coś na deser
Maseczka miodowa i maseczka z granata
Uwielbiam maseczki w płachcie. Uważam, że to jeden z najlepszych kosmetycznych wynalazków: pozwala równomiernie pokryć skórę twarzy produktem i nic przy tym nie kapie i nie ścieka. Miodowa maska ma nawilżające i kojące działanie. Ta z granata rewitalizuje i wygładza, wiec jest idealna do dojrzalszej skóry. Zdradzę Wam, że zazwyczaj pisząc wpis na bloga aplikuję sobie maskę i to zwykle na dłużej niż przepisowe 20 minut. Maseczki It’s Skin są wykonane na bazie materiału przypominającego papier, co sprawia, że chwilę zajmuje „przyklejenie” ich do twarzy – pod tym względem zdecydowanie wolę takie na bardziej żelowej bazie, które same szczelnie przywierają do skóry. No i ponieważ mam drobną buzię, to muszę maskę przeciąć w połowie, żeby dobrze ją dopasować.
Już dłuższy czas „chodziłam” koło kosmetyków IT’S SKIN, teraz ze zniżką w końcu kupiłam. Dzięki <3
Daj mi proszę znać jak Ci się sprawdzają!
Kochana Ulo! W sierpniu czeka mnie zmiana kodu na „3” z przodu 🙂 i czuję, że teraz trzeba poważnie podejść do tematu pielęgnacji skóry. Aktualne używam kremu nawilżającego z Mixy, który przy mojej mieszanej cerze się sprawdza i w zupełności mi wystarcza. Podpowiedz mi proszę, na co zwrócić uwagę przy wyborze produktów 30+ ? Gorąco pozdrawiam.
To dobre pytanie, ale chyba trzeba spytać fachowca. Ja sobie 10 lat temu powiedziałabym nawilżanie, nawilżanie, nawilżanie i krem z filtrem. Jakoś nie wierzę w super przeciwzmarszczkowe cuda, raczej odżywianie skóry i… sen 🙂
Agato, systematyczne złuszczanie, dbanie o barierę hydrolipidową naskórka, nawilżanie i lipidowe kremy w zupełności wystarczą. Kremu nie staraj się dobierać na zasadzie wieku, polskie firmy kosmetyczne dają tylko wskazówki. Kieruj się potrzebami skóry.W rzeczywistości możemy mieć dwie Agaty o różnej strukturze naskórka. Jedna może mieć skórę potrzebującą liftingu, a inna skórę jak nastolatka i teraz jak tu wybrać krem;)
Ulka dobrze napisała- sen, to jest najlepsza obrona przed wolnymi rodnikami, przez które nasza skóra ulega starzeniu, więc do snu, nawilżania i ochrony lipidowej dodałabym antyoksydację( kosmetyki z witaminą C, rezweratrol, koenzym Q10), uzupełnianie ubytków wody oraz świadome odżywianie i myślę, że na więcej wpływu nie mamy. Te kilka czynników, to bardzo dużo w profikatyce przeciwstarzeniowej;)