Włoskie wakacje w Twoim domu
Już za chwileczkę, już za momencik… zaczynają się moje wielkie włoskie wakacje! Tym razem będzie Marche, Toskania, Lombardia i Liguria. Takiego rozmachu jeszcze nie miałam! Ale prawda jest taka, że ostatni raz byłam we Włoszech w listopadzie, a to jest dla mnie życiodajne miejsce, więc muszę szybciutko naładować rozładowane włoskie bateryjki!
Obiecuję za to solennie, że będę Wam relacjonować co ciekawsze wydarzenia na Instastories, więc zapraszam gorąco do obserowowania! Z Internetem we Włoszech bywa różnie, ale będzie przynajmniej piękne podsumowanie dnia. A może i jakiś LIVE się uda – będę próbować!
Póki co jednak podzielę się z Wami moimi sposobami na Włochy na co dzień. Bo prawda jest taka, że ja za tym krajem tęsknię bardzo codziennie, więc mam swoje małe codzienne rytuały, które sprawiają, że Italia jest choć odrobinę bliżej i że czuję się bardziej włosko! No i że nie wychodzę z obiegu i zawsze wiem, co we Włoszech w trawie piszczy!
Kawa
Moja kawiarka (czyli jak mówią Włosi „mocha”) ma tyle lat co ja i pochodzi właśnie z Włoch. Moja Mama kupiła ją w czasie autokarowej (!) podróży po półwyspie, kiedy była w 3 miesiącu ciąży. Kawa wtedy przestała jej smakować i bardzo rozpaczała (w końcu wreszcie była w kraju, w którym mogła się napić pysznej kawki do woli), więc kupiła kawiarkę (która zresztą bardzo się potem przydała, bo wiadomix, jak to bywa z niemowlakiem, chociaż akurat ja podobno byłam bardzo grzeczna). Tak więc kawiarka ma 41 lat i służy do dzisiaj, spisuje się idealnie i parzy najlepszą kawę na ziemi. Jeśli możecie, kupcie sobie oryginalną włoską „maszynkę do kawy” (np: Bialetti) i dobrą kawę (może być już zmielona, ale zwróćcie uwagę, czy to rodzaj zmielenia do kawiarki właśnie, bo taką kawę przygotowuje się nieco inaczej niż do ekspresu). Ja piję głównie Lavazzę, Christina Catese woli Illy – co komu pasuje – ale zawartość musi być włoska! Prawdziwa włoska kawa jest maciupka, ma dosłownie kilka łyżeczek objętości, jest mocna jak diabli i bardzo wielu Włochów słodzi ją małą saszetką z cukrem (ja oczywiście też). Taki mały diabeł z rana postawi Was na nogi! I poczujecie się jak we Włoszech! Pamiętajcie tylko, żeby kawka była w maciupkiej filiżance, którą przed nalaniem kawy warto ogrzać odrobiną wrzątku.
Aperol Spritz
Nie ma chyba drinka, który bardziej kojarzyłby mi się z włoskimi wakacjami! Niestety to, co podaje się u nas, często niewiele ma z tym prawdziwym, włoskim wspólnego. Poszukajcie więc miejsca, gdzie prawdziwy Włoch przygotuje Wam prawdziwy Aperol Spritz. Ja niestety nie podam Wam prawidłowych proporcji Aperolu, prosecco i gazowanej wody, bo ja robię wszystko na czuja, a w przypadku Aperolu na kolor. Do tego obowiązkowo plasterek cytryny i pomarańczy oraz lód. We Włoszech Aperol pije się wyłącznie jako aperitivo, późnym popołudniem. Zawsze w podrzędnym włoskim barze dostaniecie do niego czipsy i oliwki, czasem coś jeszcze na drobną przegryzkę, ale we Włoszech NIGDY nie zamawiamy Aperol Spritz do posiłku! Aperitivo to włoski rytuał i wcale nie musi następować bezpośrednio przed kolacją. To jest taka chwila, żeby pięknie rozpocząć wieczór, wprowadzić się w dobry humor i zjeść coś malutkiego i wypić, by dotrwać do kolacji. Aperol jest bez trudu dostępny w wielu polskich sklepach, więc po powrocie z pracy, kiedy ogarniecie już wszystkie wszystkie najpilniejsze obowiązki, rozsiądźcie się wygodnie, najlepiej na balkonie i uczcijcie start wieczoru pysznym włoskim drinkiem!
Włoskie radio
RDS towarzyszy mi bez przerwy, zwłaszcza w samochodzie, ale też kiedy szykuję się rano do roboty albo wieczorem w kuchni. Tę stację wybrałam przypadkiem – wypożyczyłam we Włoszech auto, w którym radio było ustawione na tę częstotliwość i tak już zostało. Potem okazało się, że stacja ma też apkę na komórki, więc mogę sobie słuchać do woli, wszędzie. Bardzo podoba mi się to, że w radiu jest dobra proporcja włoskiego gadania i fajnego grania, a spora część piosenek to aktualne włoskie przeboje. No bo wiecie, ile można słuchać Rominy i Al Bano, Erosa Ramazotti albo Ricchi e Poveri… A współczesna włoska muzyka jest bardzo różnorodna i piękna. Kto nie wierzy, niech posłucha artystów takich jak Ligabue, Jovanotti, Takagi, Thegiornalisti, Marco Mengoni czy zwycięzcy tegorocznego San Remo Mahmooda.
Zawsze kiedy słucham RDS mam wrażenie, jakbym była właśnie we Włoszech – patrzę na miejsca, które mijam codziennie, nieco inaczej i wyobrażam sobie, że to nie Mazowsze tylko Lazio 🙂 Latem nie jest to nawet takie trudne 🙂
Festiwal w San Remo
Żeby wpuścić do swojego domu ten kawałek Włoch, trzeba poczekać niestety do lutego. No i nie jest to sport dla mięczaków, bo festiwal to 5 długaśnych wieczorów, podczas których kilkunastu artystów… śpiewa w kółko te same piosenki. Co prawda czasem w duecie z innym wykonawcą, czasem w nieco innej aranżacji, ale jednak 🙂 Pomiędzy piosenkami oczywiście jest mnóstwo gości specjalnych, quasi kabaretowych wstawek, duuuużo gadania, troje prowadzących no i co najmniej trzy przebiórki prowadzącej w ciągu jednego wieczoru. Do tego legendarne schody, po których muszą zejść na scenę najważniejsze osobistości. Nic dziwnego, że każdy z koncertów trwa od 20 co najmniej do 1 w nocy! Kocham ten maraton! Moi panowie wiedzą, że chociaż zwykle prawie nie oglądam telewizji, to przez te 5 dni mnie nie ma dla nikogo i nie wolno dotknąć pilota. Kocham Festiwal i jednym z moich największych na świecie marzeń jest stanąć na tej scenie choć na 3 minuty i zapowiedzieć jednego z artystów (no cóż, zupełnie niespodziewanie wystąpiłam kiedyś we włoskiej telewizji śniadaniowej, więc kto wie, może wszystko jest możliwe).
Jedzenie
Gotowanie włoskich potraw w Polsce jest naprawdę dziecinnie proste, bo w każdym supermarkecie można znaleźć mnóstwo włoskich frykasów! Możecie zatem spróbować zrobić pyszny makaron all’Amatriciana według przepisu Nestora (link). Albo – jeszcze lepiej – odwiedzić Nestora w jego warszawskiej restauracji Cinema Paradiso na Krakowskim Przedmieściu i tam spróbować genialnej dorady z warzywami, tuńczyka z guanciale czy mojej ukochanej arrabbiaty. Albo spróbować wyśmienitej burraty w Mare Monti w Łodzi. Albo pysznych owoców morza w Corleone w Krakowie. Albo po prostu kupić kawałek pysznej mozzarelli i zjeść ją w formie caprese z lekko niedojrzałymi pomidorami. W Warszawie jest genialne miejsce, gdzie na miejscu powstają prawdziwe włoskie sery z prawdziwego polskiego mleka – Mozarella.pl (zerknijcie do nich na FB – niektóre sery można kupić także on line). Można tam też zobaczyć, jak przygotowuje się te pyszności. Wyobraźcie sobie, że o tym miejscu dowiedziałam się z… włoskiej telewizji 🙂 A jak macie ochotę na więcej kulinarnych włoskich inspiracji, to zapraszam do obejrzenia mojego LIVE na Facebooku, na którym gościem była wspaniała Christina Catese!
Ja też uwielbiam wszystko co związane z Włochami 😍
Ula, gdzie spotkałaś Marco M.? Zazdro!
Bylam we Włoszech 10 lat temu SIRMIONE na północy nad jeziorem Garda. W pracy . Cudnie pięknie. Czułam sie jak w Beverlly Hill . Kuchni nie mialam okazji za dużo probować ale mnie sery salatki roxnego rodzaju kręcą salsicia podsmażona . Miodzio. Mialam okazję odwiedzić Dezencano i w Toskani Sanseporco. 👍💗💗💗💗 Mam marzenie by teraz odwiedzić nie w pracy tylko z mężem. 💗💗💗
Włochy są cudowne na podróże we dwoje.