Co tak naprawdę chciałabym dostać na Dzień Matki
Mama to jednocześnie najbardziej wdzięczne i najtrudniejsze zadanie w życiu.
Każdy uśmiech dziecka, każda nowa umiejętność, każde osiągnięcie jest dla nas największym powodem do radości.
Każdy upadek, porażka, bolący ząbek czy gorączka to największy powód do zmartwień i nieprzespanych nocy – niezależnie od tego, czy dziecko ma 2 miesiące czy 20 lat.
Nikt nie zrobi ci takiej przykrości jak dziecko, ale też niczyje miłe słowa nie cieszą tak bardzo!
I tak naprawdę dopiero kiedy same stajemy się mamami, jesteśmy w stanie docenić to wszystko, co nasze mamy zrobiły dla nas.
Bo tak na zdrowy rozum, dla kogo innego:
– przytyłabyś w ciąży kilkanaście kilogramów i ryzykowała nieodwracalne zmiany w ciele, a czasem nawet swoje zdrowie;
– przeszłabyś przez trudy porodu i połogu;
– zawaliłabyś kompletnie kilkadziesiąt albo raczej kilkaset nocy;
– byłabyś na każde zawołanie, żeby przyjść z pomocą w problemach tych dużych i tych małych;
– zainwestowałabyś tysiące godzin w pielęgnację, uczenie samodzielności, zmienianie pieluch i wycieranie nosa?
Tak gdyby to oceniać na zimno – bardzo niepewna inwestycja, obarczona ogromnym ryzykiem. Ale co tam, kto by to oceniał na zimno!
Bo bycie mamą – mimo zmęczenia, górek, dołków, znowu górek i znowu dołków – to jednak supersprawa.
Dlatego dzisiaj opiszę trzy najwspanialsze prezenty, jakie chciałabym dostać na Dzień Matki (i mam powody, żeby przypuszczać, że nie ja jedyna).
Najpiękniejsza laurka świata
Uwielbiam dostawać od Rysia laurki. Niestety nie zdarza się to zbyt często, bo już od dawna malowanie i rysowanie nie jest jego ulubioną czynnością. Chciałabym, żeby napisał w niej koślawo, ale od serca coś miłego i narysował (bo rysuje przepięknie) coś, co lubię – na przykład nasze ulubione wakacyjne okolice, które zobaczę niestety dopiero za rok, albo piękny, wielki i kolorowy bukiet kwiatów. I chciałabym, żeby przygotował ją naprawdę starannie, a nie na kolanie w biegu między ważniejszymi sprawami 🙂
Śniadanie do łóżka
Zdecydowanie jeden z najlepszych prezentów, jakie można mi dać. Chociaż – biorąc pod uwagę, o której się budzę, wymaga szczególnych starań 🙂 Najpierw powinna wjechać kawka (wtedy mogę już czekać w nieskończoność), a potem kanapeczki z serkiem i pokrojonym niepewną ręką pomidorem, listkami bazylii i solą. I czarna herbata z kostką cukru i dwoma plasterkami cytryny. Mniam! Do tego uśmiechnięta buzia Rysia, która będzie próbowała udawać, że na dole wcale nie czeka mnie sprzątanie całej kuchni…
Dzień bez powtórek
Z okazji Dnia Mamy chętnie dostałabym też dzień bez powtórek – żebym tak nie musiała dwa albo 100 razy powtarzać :): „Rysiu, wstań. Słoneczko, wstałeś. Kochanie, za pół godziny wychodzimy! Rysiu, śniadanie. Słoneczko, stygnie. Rysiu, sprzątnij ze stołu. Ile razy mam powtarzać, że sprzątnij to znaczy włóż do zmywarki. Do zmywarki, nie do zlewu. Rysio! Kolacja! Rysio! Halooo? O jesteś – to będziesz jadł zimne, bo myśmy już zjedli” 🙂 Gdyby tak trafił mi się dzień bez powtórek, byłabym najszczęśliwsza na świecie (i wreszcie nie czułabym się jak zrzęda).
Takie mam wymarzone prezenty, z pozoru proste, ale tak naprawdę chyba bardzo trudne „do dostania”
A jakie są Wasze „mamowe” marzenia? Albo jaki był najlepszy prezent, jaki ofiarowaliście z okazji tego święta? Dajcie znać w komentarzach!
Jeśli chcecie przeczytać wpisy o moich pomysłach na własnoręcznie zrobione prezenty na Dzień Matki, zapraszam do lektury TEGO WPISU. Wystarczy kliknąć TUTAJ.
Więcej inspiracji znajdziecie tutaj [KLIK]
Oj tak , kawka ,cisza i ” dzień bez powtórek”
Ja mając 37 lat napisałam posta na mojego świeżego Wtedy jeszcze bloga za co dziękuję mojej mamie. A ponieważ moja mama to osoba nie internetowa wydrukowałam tego posta i oprawiałam jej w ramkę. Nadal stoi na wyspie kuchennej. Post był opatrzony zdjęciem odręcznie wykonanej laurki. A ja jako matka 15 latki urodzonej na Dzień Matki Chciałabym tylko filiżankę kawy do łóżka i żeby ktoś w tym czasie ogarnął spacer z psami abym mogła do południa tą kawkę degustować.
Ja od moich kochanych dziewczyn (5 i 7 lat), sniadanie do lozka ( a przynajmniej pyszna herbate albo kakao), dostaje od czasu do czasu, wiec to u nas swego rodzaju „tradycja” 🤣 ale na pewno docenilabym „dzien bez powtorek” (bezcenne), albo dzien, w ktorym wszystkie piekne plany I obietnice zwiazane ze sprzataniem, zostalyby wreszcie wcielone w zycie 😉
A jednym z najpieknieszych prezentow jaki kiedys dostalam (niekoniecznie na Dzien Matki), bylo otrzymanie nowego „imienia” od mojej starszej corci – Mamamusia – uwielbiam 🥰
Wszystkim mamom, takze tym przyszlym, zycze, aby ich marzenia sie spelnily 😊
A tak przy okazji droga Ulu, mysle, ze Dni Matki powinny byc codziennie! 😉 Tak cos czuje, ze to dobrze wpisuje sie w Twoje optymistyczne podejscie do zycia, ktore niezmiennie mnie inspiruje 👍💖😘 Dziekuje, pozdrawiam serdecznie i zycze wyjatkowego dnia 🎉😊
Mamamusia brzmi wspaniale!!!
Dzień bez powtórek, moje największe niespełnione marzenie. Każdej mamie w tak pięknym dniu życzę zdrowia, radości z każdego dnia oraz żyjmy sto lat!
Bardzo lubię Panią Ulę i Jej kanał 😃 Pozdrawiam serdecznie 🌻
Witaj! Jesteś cudowną mamą i żoną. Czytam Twojego bloga od roku. Jestem nim zachwycona, korzystam z Twoich rad. Mam córkę 12 lat, również marzę o dniu bez powtórek…Monika
Pozdrawiam cieplutko!
” I tak naprawde dopiero kiedy same stajemy sie mamami I jestesmy w stanie docenic to wszystko co nasze mamy zrobily dla nas.”
Doswiadczylam tego uczucia na wlasnej skorze kiedy pisalam z lzami w oczach mojej mamusi kartke z okazji Dnia Matki, trzymajac na rekach moja rozplakana paromiesieczna corke. Widze to Jak by to bylo wczoraj,a moja cora ma juz 30 lat.
Jak ten czas szybko umyka
Piękny komentarz, dziękuję!
Ja nie potrzebuję dnia bez powtórek:) Zwyczajnie nie zrzędzę. Ustalam z dziećmi. Daję komunikaty, ale rozumiem, że nie zawsze się da czy można. A jak trzeba, a nie idzie, staram się pomóc. Dziękuję. Odpuszczam – nie zawsze musi być po mojemu. Trafiły mi się też dzieci z promocji. Bardzo wiele od nich dostaję, pomocy, szacunku, wyręczenia, odpowiedzialności. Ale to już mocno duzi chłopcy, na granicy dorosłości.
Życzyłabym sobie, aby sobie zawsze radzili, mieli bliskich i przyjaciół, a życie nie sprawdzało ich zbyt mocno. I żebyśmy się lubili zawsze już jako dorośli ludzie po prostu. I… żebym jakoś przeżyła, że właściwie wyfrunęli już spod moich kwoczych skrzydeł 🙂
Takie dzieci to w dużej mierze rezultat pracy wyjątkowych rodziców – więc Pani należą się wielkie gratulacje!
Dodam jeszcze że Rysiu super facet. I że ma bardzo energetyczną, pozytywną
Mamę:-)
Pani posty życiowe powinny nosić tytuł „epidemia szczęścia”- zaraża Pani życzliwością i uśmiechem. A artykuł trafiony w punkt. Jest Pani dla mnie drugą przybraną internetową Mamą 🙂
Pięknie dziękuję i mocno ściskam!
A kiedy będą tresci makijażowe i związkowe?