Matura 1996. Wpis dla Maturzystów 2019
Samej słabo mi na myśl, że maturę zdawałam 23 lata temu. Czyli Ci, którzy urodzili się wtedy od dawna są nie tylko po maturze, ale pewnie już po studiach 🙂 Nie zmienia to faktu, że pamiętam wszystko bardzo dokładnie. Niestety nie mam zdjęć z samych matur, ale kilka „okołomaturalnych” owszem i właśnie nimi ilustruję ten wpis, żebyście mogli zobaczyć Pedantulę, która nie miała jeszcze pojęcia „kim zostanie jak dorośnie”.
Gdzieś tak w okolicy połowy marca zrobiłam podsumowanie tego, co jeszcze muszę powtórzyć, wpadłam w panikę i pomyślałam „cholera, trzeba było się uczyć całe cztery lata”. Oczywiście nie wyrobiłam się z powtórzeniem całości materiału z przedmiotów maturalnych (o skutkach tego za chwilę) i panikowałam do ostatniej chwili. Bez sensu, bo matura nie jest taka straszna.
Pamiętam, że na pierwszy, pisemny egzamin z jęz. polskiego włożyłam brązowy garnitur i byłam cała z siebie dumna, że nie ubrałam się tradycyjnie na galowo, tylko „ekstrawagancko”. Wtedy modne były koszule z takimi ogromniastymi kołnierzami, więc taki wielki biały kołnierz wystawał mi zasłaniając całe klapy i czułam się absolutnie wyjątkowo. Oczywiście obowiązkowe były czerwone majtasy – miałam je na studniówce i na każdym egzaminie – tak na wszelki wypadek.
Dzisiaj w dniu matur zawsze zaskakuje mnie jak wyglądają maturzyści. Ciężko ich odróżnić od ludzi idących do pracy do biura – wyglądają bardzo dorośle, dojrzale. Mam wrażenie, że ja w tym wieku byłam totalnym dzieciakiem – i w środku i z wyglądu. A teraz osiemnasto- dziewiętnastolatkowie wyglądają szalenie poważnie.
Ja zdawałam oczywiście polski, historię i angielski. Byłam jeszcze tym szczęśliwym rocznikiem, który nie musiał zdawać matmy! Polski poszedł na tyle dobrze, że byłam zwolniona z ustnego. Angielski był tylko ustny i poszedł na 6. A historię najpierw pisałam, a potem zdawałam ustnie. Losowało się wtedy 3 pytania. Dwa pierwsze to była bułka z masłem, a trzecie dotyczyło jakichś ceregieli z Poniatowskim i pamiętam dokładnie, że odpowiedź na to pytanie powinna się składać z 3 elementów. No i ja śpiewająco pamiętałam dwa, a trzeci: pustka kompletna. Ale to nawet nie chodziło o to, że nie pamiętałam – ja po prostu nie wiedziałam. To był jeden z tych elementów, z których powtórzeniem nie dałam sobie rady. Zaczęłam więc od tych pytań, na które mogłam śmiało odpowiadać, a Poniatowskiego zachowałam na koniec. Kiedy jednak przyszło co do czego zaczęłam sprawnie referować dwa pierwsze punkty. Dokładnie w momencie kiedy postawiłam kropkę tam, gdzie kończyła się moja wiedza, a zaczynała ogromna czarna odchłań, ktoś z komisji powiedział: „Możemy chyba stwierdzić, że pani Ula jest doskonale przygotowana i na tym możemy zakończyć odpytywanie”. Myślałam, że zemdleję z radości, bo dzięki temu skończyło się 5, bo przypuszczam, że gdyby komisja zorientowała się, że dalej nie ma już nic pewnie obniżyliby ocenę.
Możemy oczywiście dyskutować o zasadności egzaminu maturalnego – za moich czasów matura nie dawała nawet wstępu na studia. Moim zdaniem powinniśmy dyskutować nie tylko o maturze, ale o tym jak archaiczny i sztywny jest nasz system edukacji. Jednak fakt konieczności zdania „egzaminu dojrzałości” na koniec szkoły średniej jest na razie bez bezdyskusyjny. Wiem, że wiele zmieniło się od „moich czasów”, ale mogę się z Wami podzielić przynajmniej tymi radami, które sama sobie chciałabym dać te 23 lata temu.
1. wyśpij się
Nic tak dobrze nie robi na jasność umysłu jak odpowiedni sen. Weź ciepłą kąpiel, napij się melisy czy innego rumianku i odsapnij. I tak już nic się nie nauczysz. A jasny umysł pomoże Ci wybrnąć z jakichś niewygodnych sytuacji.
2. na maturze jest fajnie
Nauczyciele są sympatyczni, atmosfera ma w sobie taką (co prawda nieco nerwową) wesołkowatość. Wszyscy jesteśmy przed tym egzaminem tak samo w d… więc ogólnie jest wesoło
3. nikt nie ma interesu w tym, żeby Cię oblać
Naprawdę to żaden interes, żeby się musieć Tobą dalej zajmować, więc spotkasz się raczej z życzliwością niż niechęcią (no chyba, że przez poprzednie lata szkoły dawałaś/dawałeś się nieźle we znaki).
4. przed Tobą najdłuższe wakacje życia
Jak tylko ten maturany cyrk się skończy masz bardzo, bardzo zasłużone 3 miesiące wolnego – dobrze je wykorzystaj!
5. nic nie decyduje się teraz
Masz całe życie na decyzje kim chcesz zostać. Możesz tą decyzję zmieniać wielokrotnie. Możesz co parę lat zmieniać nie tylko miejsce pracy, ale i zawód, branżę czy kraj. Zaczynanie od nowa to nie jest cofanie się do punktu wyjścia, tylko znacznie szerszy i bogatszy rozwój! To jak zdasz maturę będzie miało niewielki wpływ na to, kim będziesz w przyszłości (ale to CZY ją zdasz już większy). Matura to jakiś etap i gorąco Ci życzę, żeby tych etapów i zmian było w Twoim życiu dużo – żeby mieć okazję doświadczyć zawodowo wielu rzeczy. Chyba, że już wiesz na 100% jak chcesz poprowadzić dalej swoje życie – tylko pozazdrościć.
Bardzo miło wspominam cały okres egzaminów maturalnych – przeżywaliśmy to jako klasa wspólnie, było ciepło, po egzaminach chodziliśmy na jakieś małe piwo i włóczyliśmy się po Polach Mokotowskich. A czerwiec zakończył się wielkim balem maturalnym, który ciepło wspominam z wielu powodów…
A więc maturzyści, na luz i do dzieła, co ma być to będzie! Podejdźcie do tematu na spokojnie, na luzie, postarajcie się jak możecie najlepiej, ale bez spinki! I dajcie znać jak poszło!
A „pomaturzyści” – napiszcie mi proszę w komentarzu o swoich maturalnych przygodach: jestem pewna, że macie jakieś fajne maturalne wspomnienia!
Ula przepiękne zdjęcia i przede wszystkim, prawie wcale się nie zmieniłaś przez te 23 lata 🙂 zazdroszczę dobrych genów! A co do egzaminów maturalnych, to zgodzę się, że trzeba podejść do nich ze spokojem. Natomiast nie zgodzę się z tym, że nie mają one większego wpływu na to jak będzie wyglądać nasza przyszłość. O ile ktoś nie ma bliżej sprecyzowanego planu to owszem, może wyniki matury nie mają większego znaczenia (liczy się fakt jej zdania), o tyle przy nastawieniu się na konkretne zawody, takie jak np. lekarz, weterynarz, prawnik, filolog konkretnego języka, każdy procent na maturze może tak naprawdę zaważyć na tym, czy ktoś dostanie się na studia czy nie – a przez to i na całym jego życiu. Także dla naprawdę wielu osób matura to tak naprawdę walka o marzenia i trzymam bardzo mocno kciuki, aby się młodym te marzenia jutro powiodły!
Świetne rady sama pamiętam swoja maturę to już tyle lat cale 18 lat drugie tyle czlowiek mial tyle planów ostatni egzamin wolność totalny szok z najlepsza ocena na roku z histori
Czytam i podziwiam. Ja niestety po 4 latach nauki w technikum nie zaliczyłam matury przez matematykę. Między maturami urodziłam mojego synka to na nim skupiłam całą swoją uwagę noc innego nie było ważne. Po 7 latach żałuję, że bardziej nie przygotowałam się do poprawek( jestem totalnie odporna na matematyczną wiedzę) zawsze chciałam pracować z dziećmi w przedszkolu jako nauczyciel, przepustki na studia niestety nie mam a teraz mam 27lat i na to żeby zostać nauczycielem już za poźno. Uzupełniłam wiedzę kursami i pracuje z dziećmi prowadząc zajęcia dodatkowe dla maluszków jakieś wyjście jest zawsze, jednak żałuje że wtedy tak łatwo odpuściłam.
Nigdy nie jest za późno. Zrób maturę teraz. Są kursy, które pomogą Ci się do niej przygotować. Zacznij po prostu. Rodzina na pewno będzie Cię wspierać. Moja mama marzyła o studiach. Zachęciliśmy ją do tego i licencjat zrobiła rok po moim magistrze. Byłam z niej bardzo dumna i jestem nadal. Ciężko jej było połączyć naukę z pracą etc, ale się nie poddała, bo to było jej marzenie i warto było je zrealizować. Trzymam za Ciebie Monika kciuki!
Rewelacja! Gratulacje dla Mamy!
Słuchaj, wtedy odpuściłaś, ale to nic straconego! Możesz śmiało podejść do tematy raz jeszcze. I nigdy nie jest na nic za późno – ja zmieniałam pracę a nawet branżę, zawód kilka razy w życiu – ba! Zostałam Youtuberką w wieku 37 lat, więc nie opowiadaj, że za późno, tylko zdecyduj czego chcesz i stań na uszach żeby zdać maturę a potem działać dalej! Tak, żeby za parę lat Twój syn był z ciebie mega dumny!
W okresie licealnym miałam nawyk ciągłego żucia gumy. Non stop. Jak tylko mogłam to żułam. W domu, w szkole, na lekcji. Doszłam nawet do takiej perfekcji, że z gumą nie rozstawałam sie nawet w trakcie posiłków, sprytnie upychając ją gdzieś w policzku. Kilka dni przed egzaminem z j.polskiego, moja mama do mnie powiedziała :”Żebyś tylko nie weszła z gumą w buzi na egzamin, bo to wstyd no i po prostu niegrzecznie”. Wzięłam sobie to do serca. Dzień egzaminu z polskiego, wchodzę pierwsza, siadam i … oczywiście zapomniałam o co prosiła mama. Mam gumę! Nagle wpadam na genialny pomysł 🙂 Udaje kaszel, wypluwam gumę i przyklejam ja do tego zielonego sukna, którym przykryty był stół dzielący mnie i komisję egzaminacyjną :)))
Hahahaha :;) ale masakra 🙂
A do jakiego liceum Pani chodziła? Czy bal maturalny odbywał się w szkole?
Ja chodziłam do szkoły społecznej, a bal maturalny był w knajpie, zresztą studniówka też, bo nie było w naszej szkole warunków lokalowych.
Piękna kobieta ❤️
Kiedy ty pisałaś maturę, ja siedziałam wygodnie w brzuszku u mamy haha 😉
A zdjęcia super, dooooooodaj więcej! Może na insta? 😉
Ja bardzo dobrze wspominam swoje matury, faktycznie odczuwało się stres i „wesołkowatość” w jednym 🙂 matura jest swietna, żeby się sprawdzić. Ja zawsze byłam noga z matmy ale tak się wzięłam do roboty z nauką, że matura z matematyki była zdana najlepiej z wszystkich pisemnych egzaminów 😅 a maturę z historii sztuki zdawałam w swoje urodziny, to jeszcze mnie komisja obsypała życzeniami. Naprawdę nie taki diabeł straszny 😉
Dokładnie tak!
Przed maturą dopadła mnie totalna panika. Zapytałam wówczas moją Mamę “Co będzie jak nie zdam” A Mama ze stoickim spokojem miód powiedziała „Nic się nie stanie. Nadal Cię będę kochać. Będziemy żyć dokładnie tak samo jak wcześniej”. Najpiękniejsza lekcja. A maturę zdałam lepiej niż przypuszczałem 😉
Twoja mama miała świętą rację!
Gdy patrzę na Pani zdjęcia widzę moja młodsza siostrę która jest odemnie o 20 lat młodsza 🙂…matura zdana mimo wszystko warto 😉
Jestem właśnie rocznikiem 96 😉 i maturę mam za sobą od 3 lat. Wspominam to dość przyjemnie gdyż miałam spore wsparcie w mamie i moim najlepszym nauczycielu (panie dyrektorze ZSE im. Jana Pawła II jeśli Pan to czyta to serdecznie i gorąco pozdrawiam). Z matur wspominam jedną sytuację, teraz jako śmieszną anegdotę ale wtedy zestresowała mnie na maksa. Było to na ustnym polskim. Weszłam do sali i ja jak to ja rzuciłam tekstem na rozweselenie zmęczonych już pań egzaminatorek „Dzień dobry i w takim razie porzućmy wszelką nadzieję”. Na to przewodnicząca tej komisji z miną Hulka „Czy chce Pani przystąpić do egzaminu ustnego z języka polskiego? To proszę wziąć kartę i usiąść.” Brakowało tylko zielonkawego kolorku na jej twarzy. Byłam zestresowana i załamana, że właśnie ja, największy śmieszek tej klasy dostałam tak „sztywną” komisję :(. Koniec końców zdałam ustny najlepiej z klasy więc wiedzą obroniłam swój żart ^^ 😀
O matko, jaka spinka straszna… Ważne, że dobrze poszło. A Pani egzaminatorce pozostaje współczuć braku poczucia humoru.
Co ja widzę, młoda Ula, jakieś porządki blogowe i ogólne nowości, a tutaj taki miły wspominkowy, choć przyszłościowy wpis. Jesteś najlepsza 🙂
Niesamowite jak przepiękną kobietą była Twoja Mama i to i ciałem i duchem! A Ty jesteś jak skóra zdjęta z Mamy 🙂
też pisałam maturę w 96 🙂