Mój pies zaginął!
Luna zginęła. Tyle tylko, że wcale o tym nie wiedzieliśmy… Nasze psy mają ten luksus, że żyją trochę na dwa domy: u nas i u naszych wspaniałych sąsiadów, właścicieli suczki Mai, którą widujecie czasem w moich filmach. Wspólnie uzgodniliśmy, że wytniemy dziurę w płocie, żeby dziewczyny mogły się odwiedzać. Finał jest taki, że czasem Maja jest u nas większość dnia, a czasem Luna i Nela wylegują się na kanapie „u wujka i cioci”.
Dlatego długo się nie zorientowaliśmy, że coś jest nie tak, bo skoro psów nie ma, to na pewno są za płotem.
Tym razem jednak Luny nie było ani w domu, ani u sąsiadów. Sławek od razu ruszył autem na poszukiwania, ale bądź mądry i szukaj igły w stogu siana…. Luna nie jest jeszcze zbyt mądra… obawialiśmy się, że mogła dosłownie wejść pod samochód (bo nie ma kompletnie świadomości, czym to grozi), pogryźć się z innymi psami (bo zaatakowana staje się bardzo waleczna) albo po prostu zostać przez kogoś zabrana (to w sumie fajny, rasowy pies). Milion scenariuszy, zapadający wieczór i generalnie czarna rozpacz. Najgorsze było jednak to, że Luna parę dni temu urwała wygrawerowaną adresówkę z obroży… Już kilka razy obiecywałam sobie, że zamówię nową, ale nie zdążyłam i taki finał…
Ja oczywiście natychmiast uruchomiłam łańcuszek facebookowy: nasza społeczność podobnie jak sąsiednie ma specjalne grupy dla mieszkańców, na których w podobnych przypadkach można szukać pomocy. Okazało się, że przemiła Pani znalazła Lunę, zaopiekowała się nią i opublikowała zdjęcie na jednej z tych grup – do której jednak nie należałam. Ogłoszenie dotarło do mnie dzięki życzliwości Pana, który połączył kropki i zobaczył, że „poszukiwana” wygląda zupełnie jak „znaleziona”.
W międzyczasie jednak Pani, która znalazła Lunkę postanowiła – bardzo słusznie – odstawić ją do weterynarza, żeby sprawdzić czy jest zaczipowana. Na szczęście była! Szybki telefon od weta i Sławek był już w drodze po zgubę.
Jaki z tego morał? Koniecznie CZIPUJCIE swoje psy i koty! To czasem naprawdę jedyna szansa na ich odnalezienie. Adresówki są zawodne, a czip sprawi, że Wasz zwierzak nie spędzi reszty życia w schronisku. Zabieg czipowania trwa dosłownie chwilę, żadne z moich zwierząt nie sprawiało wrażenia, żeby był szczególnie bolesny – szczerze mówiąc mam wrażenie, że Luna wcale go nie zauważyła, ale to prawie koń nie pies :). Pod skórą zwierzaka umieszcza się za pomocą takiej większej strzykawki mały chip wielkości ziarenka ryżu i tam „zaszyte” są Wasze dane. Całość to koszt kilkunastu złotych. Chwila strachu u weta i gotowe.
Ten chip „odnalazł” nam wczoraj Lunę, ale to, co zadziałało najpiękniej, to także lojalna społeczność i życzliwość, o której tyle trąbię! Począwszy od cudownej Pani, która przygarnęła biegającego bezpańsko psa po kogoś, komu chciało się do mnie napisać, że widział podobne ogłoszenie. Za to sąsiedzkie wsparcie serdecznie dziękuję!
Co do samej „zaginionej”… Oto ona w drodze do domu: na tym pysku jest wypisane „co ja narobiłam” i „o matko, ale to była przygoda”. Myślę, że nie będzie się już szwendać po wsi!
Zawiedziona jest jedynie chyba tylko Nelka, która pewnie po cichu cieszyła się już, że znowu ma swoich państwa tylko dla siebie 🙂
Kochani! Kto jeszcze nie oznakował swojego zwierzaka niech to zrobi: czip to taki ich „dowód osobisty” – tak jak my, powinny mieć go zawsze przy sobie!
Napiszcie proszę w komentarzach, jeśli mieliście podobne sąsiedzko-czipowe historie ze swoimi zwierzakami!
A ja idę pogłaskać uciekinierkę!
Jakiś czas temu ja byłam po drugiej stronie, tzn ja znalazłam dwa wilczury, które się krecily w okolicy. Dałam informacje na fb oraz ma fp fundacji zaginionych psiaków w moim rodzinnym mieście. Właściciel również dał ogłoszenie na podobne fp tylko do miast w przeciwnym kierunku, w stronę gdzie jego psy czasem udawaly się na spacer.
Nasze ogloszenia połączyła Pani, która „lubiła” fp mojego miasta i tamtego Pana. Dzięki niej psiaki znalazły właściciela. Ich radość jak go zobaczyly była bezcenna! Od razu wiedzialam, że to ich Pan 🙂
Na szczęście akcja trwała od rana do wieczora, a może mogłaby zakończyć się szybciej gdyby psy były zaczipowane albo chociaż miały adresówki.
Pies mojego taty jak tylko jest okazja wybiega do pobliskiego zalewy na szybką kąpiel i często jest przyprowadzany przez tamtejszych wędkarzy do domu. Teraz jest juz tak znany i każdy wie gdzie dzwonic albo go odprowadzić, ale na poczatku jak nie miał adresowki było ciężko go znaleźć.
Polecam każdemu i to i to 🙂
Mam dwie sunie obie zaczipowane . Oczywiście wyrabiane paszport to niema innej opcji ale tak czy tak obowiązkowo czipowac ! Super że poruszyła ten temat! Dzięki
Ulu, piszesz ten wpis w dobrym momencie, gdyż tydzień temu zaginął mój pies i do tej pory się nie odnalazł:-( Nie wróci sama do domu, gdyż przyjechała w odwiedziny z bratem do mnie do miasta oddalonego o ponad 100 km i brat zgubił ją podczas spaceru po mieście:-( Zrobiłam wszystko aby ją odnaleźć-kontaktuję się ze schroniskiem, należę do grupy na fb o zaginionych zwierzętach gdzie śledzę, czy ktoś jej nie widział. Minął tydzień a pies się nie odnalazł. Dodam, że nie miała chipa. Już teraz wiem, że należy chipować zwierzęta, Czekam na mojego pieska.
Droga Ulu jakbym o naszej sytuacji czytała!! Dwa miesiące temu nasz pieseł wyszedł przez dziurę w siatce( dziur u nas sporo, dziki o to dbają i przedostają się do ogrodu. Nie straszne im są wzmocnienia, wiec po zimie ogrodzenie w wielu miejscach przypomina szwajcarski ser;). Dzień chylił sie ku zachodowi, Bono wyszedł, ale że robiło się ciemno nie znalazł „dziury powrotnej”. I tak oto sobie wędrował ulicą całkiem niezły kawał drogi. Zorientowaliśmy się z mężem dość szybko i podobnie jak u ciebie-mój luby w samochód i objeżdżać okolicę a ja w ciemniości chodziłam po polach i winnicach(mieszkamy otoczeni winnicami na odludziu w Toskanii) i nawoływałam tak, że straciłam głos. Cała akcja trwała ok.godziny, po czym mąż mój dzwoni, że pies znaleziony i przewieziony do weterynarza do miasteczka 35 km dalej, przez dwie panie, które zatrzymaly sie przy drodze i zabrały go do najbliższego weterynarza na odczyt czipa. Nasz psiak to kawał dobrodusznego i radosnego kloca(czekoladowy labrador) i gdy panie otworzyly tylne drzwi samochodu, jego nie trzeba było dwa razy namawiać. No taka to rasa, sympatyczna, wiecznie zadowolona i chyba za bardzo ufna.
U nas jest podobnie w przypadku zaginięcia zwierzęcia rusza fb, i dzięki udostępnianiu psiaki i
kociaki się odnajdują.
Za to „mina” naszego psa gdy dotarliśmy na miejsce
aby go odebrać-bezcenna.😂 Dało się wyczytać:” ooj teraz to narozrabiałem”😱
Podsumowując-gdyby nie odczyt czipa to nie wiadomo kiedy i czy w ogóle odnaleźlibyśmy naszego psiaka. Warto czipować zwierzaki, ale również warto udostępniać każde takie ogłoszenie o zaginięciu czworonoga.
Bardzo serdecznie Cię Droga Ulu pozdrawiam wieczorową porą z Toskanii😍!
Moje oba koty mają chip ale nie wiem czy w razie zagubienia, ktos by pomyślał ze mogą je mieć i uznał ze warto to sprawdzić i zczytac dane
Co za przygoda! Z naszym Bobkiem bylo w ogole zamieszanie. W zeszlym roku przeprowadzilismy sie pod nowy adres jakies 20 minut na piechotke od starego. Juz pierwszego dnia, w czasie wypakowywania I wietrzenia przez otwarte drzwi wylecial nasz wariat na podworko I stamtad na chodnik przy ulicy. Po 10 minutach zauwazylam, ze go nie ma z nami ale wolanie za nim nic nie daly . Juz mialam isc na obchod po sasiedztwie, gdy moj maz zadzwonil i powiedzial,dzwonili do niego ze schroniska i Bobek jest u nich. Bylam tym totalnie zaskoczona, bo jeszcze 10-15 minut wczesniej platal mi sie kolo nogi a tu juz go nie ma I od razu sie znalazl w schronisku na drugim koncu miasta. Okazalo sie, ze ktokolwiek go znalazl, tuz przed naszym plotem, myslal, ze sie zgubil gdzies dalej i zawiozl go do schroniska, zeby sprawdzic czy ma chipa i skad sie wzial. W schronisku sprawdzili chipa i powiedzieli nam ze nasz adres nie zostal jeszcze zmieniony, co zrobilismy niezwlocznie. Also co sie strachu najadlam przez te kilka minut zaginiecia, to moje. 🙂
Czy pies sie odnalazl?
Tak, oczywiście 🙂 To jest napisane we wpisie…