• Instagram
  • YouTube

Jak planuję swoje podróże

Po moich wielkich włoskich wakacjach w lecie minionego roku dostałam od Was mnóstwo pytań o to, jak planuję swoje podróże. Zima to cudny czas, żeby pomyśleć o wakacjach, kilku dniach wolnego z okazji ferii zimowych. Oto więc moje sposoby na znalezienie fajnego miejsca.

Gdzie jechać?

No cóż, dla mnie zawsze pierwszym wyborem będą Włochy 🙂 Gdybym tylko mogła, jeździłabym wyłącznie tam! Dlatego sprawa jest prosta, bo przynajmniej odpada mi wybór kraju. Jeśli nie masz sprecyzowanych pomysłów, gdzie się wybrać, weź pod uwagę:

  • klimat – ja zdecydowanie wolę jechać tam, gdzie jest ciepło, dlatego na wakacje nie wybiorę się raczej do Skandynawii (którą zwiedziłam trochę przy okazji wyjazdów służbowych). Jestem oczarowana Norwegią, podobało mi się w Szwecji, ale na wakacje wyjeżdżam po to, żeby nacieszyć się ciepełkiem i słońcem oraz owocami morza. Dlatego kraje, w których średnia temperatura w sierpniu wynosi 18 stopni, nie mają u mnie wielkich szans (chyba że na szybki weekendowy wypad).
  • atrakcje – nie mam tu na myśli atrakcji turystycznych, ale na przykład koncert ulubionego artysty albo mecz ulubionej drużyny – wierz mi, na obcej ziemi takie widowiska robią dużo większe wrażenie, a i reakcja publiczności potrafi być bardzo różna od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Takie wydarzenie może stać się pretekstem, żeby poeksplorować dany kraj czy miasto.
  • kuchnia – to może być cudowny motyw przewodni podróży – szlak kulinarny, możliwość spróbowania kilku regionalnych wariantów tej samej potrawy, odkrywanie zupełnie nowych smaków. Pod tym względem genialne są duże miasta, które oferują ogromną różnorodność kuchni z całego świata (wyobraźcie sobie, że najlepszą kolację w swoim życiu zjadłam w Toronto!), oczywiście bardzo charakterystyczne kuchnie Grecji, Włoch, Francji czy Hiszpanii to genialny pomysł. Smaki Azji… Ale też niektóre kraje Ameryki Południowej (cudnie jadło się w Argentynie, ale w Wenezueli zjadłam tylko jeden dobry posiłek przez 3 tygodnie).
  • kiedy jechać – są miejsca, które w pewnych okresach roku trzeba omijać szerokim łukiem – na przykład Włochy w okolicy Ferragosto, czyli 15 sierpnia (miasta pustoszeją do tego stopnia, że często zamknięta jest większość sklepów, a rejony nadmorskie są totalnie zalane przez masę ludzi). Albo taka Wenecja – okres karnawału czy lato to najgorsze momenty, żeby ją odwiedzić, ale już z kolei w listopadzie jest genialnie: temperatura jest przyzwoita, dobra do spacerów i zwiedzania i jest zdecydowanie luźniej, a samo miasto ma mroczną, dekadencką atmosferę.
  • charakter danego miejsca – pytanie, czego oczekujesz: pięknego resortu z obsługą na wysokim europejskim poziomie czy ucieczki w rejony, gdzie turyści rzadko docierają? I jeden, i drugi sposób odpoczynku jest super, tyle że są kraje, w których dominują turystyczne resorty w dowolnym standardzie, ale po których trudno podróżować na własną rękę (albo jest to czasem niebezpieczne). Są też miejsca, które zatraciły swoją autentyczność, bo masowa turystyka bardzo je odmieniła. Warto dobrze się wczytać w informacje o danym kraju, zwłaszcza jeśli chcesz podróżować samodzielnie (ja w bardziej egzotycznych podróżach, zwłaszcza do krajów, których języka nie znam, zawsze zaczynam od przewodników Lonely Planet).
  • myśl poza schematami: upalne wakacje zimą? Czemu nie? Narty w Turcji? To możliwe! Kto powiedział, że wakacje muszą być w wakacje (co więcej, jeśli nie masz dzieci w wieku szkolnym, nawet lepiej jest pojechać na nie poza sezonem).

Gdzie szukać informacji?

Kiedy już wiesz, jaki kraj chcesz odwiedzić, pora wziąć się za podróżowanie palcem po mapie. Warto zacząć od wyspecjalizowanych blogów poświęconych turystyce w danym kraju. To w nich znajdziesz ciekawe rekomendacje dotyczące miejsc, które warto odwiedzić, a także praktyczne wskazówki dla turystów. Jeśli chodzi o Włochy, polecam Italia by Natalia (https://italia-by-natalia.pl) oraz Italia poza szlakiem (http://www.italiapozaszlakiem.com). Są także blogi poświęcone poszczególnym regionom danego kraju – polecam naprawdę uważne wczytanie się, bo można znaleźć w nich mnóstwo inspiracji, a także praktycznych informacji. Sporą pomoc znajdziesz także na grupach zamkniętych, np: na Facebooku, gdzie osoby, które niedawno wróciły z danego kraju, dzielą się radami i odpowiadają na pytania dotyczące podróży, transportu, zakwaterowania etc.

Ponieważ jeśli chodzi o Włochy, mogę pojechać dosłownie wszędzie, to mam jednak inną metodę „szukania miejscówki” i gorąco ją polecam, jeśli masz w sobie kapkę odwagi. To poszukiwanie „kursorem po mapie”. Zazwyczaj zaczynam od znalezienia dobrego połączenia – kupuję to, które akurat jest tańsze – raz będzie to Rzym, a innym razem Mediolan – biorę to, co akurat jest w dobrej cenie. Potem wchodzę na GoogleMaps i rozglądam się za fajnymi miejscami godzinę-dwie drogi od lotniska. To już na tyle daleko, że wielu turystów po prostu tam nie dociera, pozostając w centrach miast, a na tyle blisko, że podróż nie jest męcząca. Podróżując w ten sposób, trzeba oczywiście wynająć auto, ale – zwłaszcza w przypadku mniejszych modeli – nie jest to bardzo kosztowne, a daje nieskończone możliwości dotarcia do wielu ciekawych miejsc albo po prostu „szwędania się” po okolicy.

Na co zwracam uwagę, patrząc sobie na świat z góry? Na wyspy, zatoczki, małe miasteczka ukryte gdzieś w górach, ciekawe ukształtowanie terenu. GoogleMaps ma tą zaletę, że od razu widać jaki charakter ma dany teren – czy w pobliżu nie ma jakichś większych zakładów przemysłowych, czy są lasy, jeziora. Dzięki temu możesz na przykład znaleźć sobie „metę” w pobliżu parków narodowych czy w centralnym miejscu długiego jeziora, które planujesz zwiedzić wzdłuż i wszerz.

Kiedy już upatrzę sobie jakąś miejscowość, wchodzę na Google Earth żeby zobaczyć, jak ona wygląda „z poziomu ziemi”. Odwiedzam wirtualnie jej rynek, port, ulice – wtedy łatwiej jest wyobrazić sobie klimat tego miejsca. Widać, jaka jest architektura, czy w okolicy jest porządek, czy dane miejsce ma przyjemny klimat, czy jest spójne z naszymi oczekiwaniami. Nigdy nie zawiodłam się na miejscu, które wybrałam w taki właśnie sposób!

Gdzie mieszkać?

Jeśli wszystko gra, zabieram się za poszukiwanie miejsca do mieszkania. Unikam hoteli, bo cenię sobie kontakt z ludźmi z danego kraju i staram się otaczać właśnie nimi, a nie turystami z całego świata. Kiedy podróżuję do Włoch, szukam zazwyczaj mieszkania na Airbnb – ofert jest bardzo dużo i są różnorodne cenowo. Mieszkania z Airbnb tym różnią się od tych z Booking.com, że łatwiej jest znaleźć autentyczne mieszkanie kogoś, kto wynajmuje swoje miejsce na ziemi (jako dodatkowe źródło dochodu), a nie mieszkanie „pod wynajem” przygotowane dla turystów. Zazwyczaj też to właściciel przywita Cię w drzwiach, oprowadzi i – co najważniejsze – poda fajne adresy okolicznych knajpek czy fajnych, niekoniecznie turystycznych miejsc. We Włoszech powie też „idź do restauracji Marco i powiedz mu, że jesteś ode mnie” – i wtedy zawsze dostaniesz stolik, nawet jeśli knajpa jest pełna, a Ty nie masz rezerwacji.

Kiedy już znajdę miejsce, które naprawdę mi się podoba, ponownie wracam na Google Earth, żeby upewnić się, że opis jest zgodny z tym, co czeka na mnie na miejscu (czy mieszkanie nie jest przy głównej, hałaśliwej ulicy, gdzie można parkować auto, jak wygląda okolica).

Dlaczego nie jeżdżę na zorganizowane wycieczki? W wakacje nie lubię mieć harmonogramu, planu, lubię luz i swobodę. Lubię przygodę, jaką jest samodzielne podróżowanie, poszukiwania i błądzenie oraz przypadkowe odkrywanie ciekawych miejsc, na jakie nie ma się szansy jadąc transferem z lotniska do hotelu. I przede wszystkim: lubię mieć wokół siebie wielu ludzi mieszkających w danym kraju, dzięki którym dużo więcej mogę się dowiedzieć, nauczyć i poznać! (Chociaż muszę się przyznać, że na początek 2019 roku planuję tygodniowy wyjazd pod znakiem palmy, leżaka i białego piasku, bo tak jest super!).

23 komentarzy

Zostaw komentarz

Wypełnij formularz aby się zarejestrować

Dzięki naszemu newsletterowi bądź na bieżąco z tym co się dzieje u Uli Pedantuli!

Wyrażam zgodę na otrzymywanie drogą elektroniczną na wskazany przeze mnie adres email informacji handlowej w rozumieniu art. 10 ust. 1 ustawy z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną od Pedantula - Urszula Chincz z siedzibą przy ul. Łowickiej 58/4 w Warszawie, kod pocztowy: 02-531 Warszawa, NIP 521 236 25 55, REGON: 017353030.